Żniwiarz (seria) // Paulina Hendel
15:17
4
Może to dziwne (ba! to bardzo dziwne!), ale zwykle jakoś ostrożnie podchodziłam do polskich książek. Nie ważne o jaki gatunek by nie chodziło. Zawsze miałam wrażenie, że książki zagranicznych autorów są bardziej nowoczesne lub wciągające. Choć, odnoszę wrażenie, że nie jestem jedyną taką osobą, bo wydaje mi się, że nawet częściej reklamowane są te obce powieści.
Ale dopiero po przeczytaniu obu tomów Żniwiarza, doszłam do wniosku, jaka ja byłam głupia! A tak serio, to o tym, że Żniwiarz jest polski dowiedziałam się gdy przeczytałam opis! Naprawdę nie spostrzegłam tego od razu po autorce, po prostu pomyślałam, że o takie fajne wydanie i w ogóle, to pewnie nie nasze, a tu taka niespodzianka...
Postanowiłam jednak, że powiem wam co myślę o obu tomach, bo doszłam do wniosku, że pisanie osobnych postów o każdym tomie, byłoby bezsensowne, bo czytałam te książki w tamte wakacje i nie pamiętam dokładnych szczegółów, ale bardzo chciałabym was zachęcić do ich przeczytania. (matko, Bandzia... dłuższego zdania już się chyba nie dało).
Po za tym, drugi tom Żniwiarza, czyli Czerwone Słońce, to dla mnie bardzo szczególna książka, ponieważ jest pierwszą taką, w której możecie znaleźć MOJĄ OPINIĘ! 💕 (*EHYM* Chwalipięta. ) Ale o tym trochę więcej za chwilę...
Jak zwykle piszę za długie wstępy, więc może wyjaśnię wam o co chodzi w tej serii.
F A B U Ł A
(taka ogólna całej serii)
(taka ogólna całej serii)
Ale co właściwie robi taki żniwiarz?
Więc: zabija demony, duchy, zjawy i co tam jeszcze jest; zrzuca rozmaite czary; zna się na ziołach i eliksirach... czyli to takie połączenie Nocnego Łowcy z Panoramiks'em. W dodatku można powiedzieć, że jest tak jakby niezniszczalny, a przynajmniej jego dusza taka jest.Już śpieszę z wyjaśnieniami! Otóż, gdy na przykład żniwiarz został ciężko(!) ranny (tak, że pomóc to mu już nie ma jak), to jego ciało niestety umiera, ale po około kilku tygodniach, żniwiarz powraca, tyle że w innym ciele. Co prawda może się zdarzyć tak, że nie powróci... no to wtedy można powiedzieć, że jednak umarł.
Matko strasznie się rozpisałam, więc dopowiem jeszcze tylko tyle, że Madzia lata z wujkiem po wsi i okolicach, przeżywając razem z wujkiem różne przygody, takie jak zabijanie dusz zmarłych wychodzących z grobów.
Brzmi nieźle? No to jedziemy dalej!
Zacznę może od tego, że chyba nie dostrzegam w tych książkach żadnych wad. Właściwie to mogłabym powiedzieć, że pierwszy tom trochę mi się dłużył i czasem ciężko się czytało, ale jak to sensownie uzasadnić skoro przeczytałam go w niecałe 3 dni?
Przy Czerwonym Słońcu też czasem miałam problem, żeby skupić się na fabule, ale tutaj akurat dlatego że czytałam go w formie PDF'a na telefonie wracając ze szkoły, albo na tablecie w domu. A ja mam tak, że bardzo ciężko czyta mi się elektronicznie, bo czuje się jakbym odczytywała wiadomości od psiapsióły, a nie intrygującą powieść.
Dobra, koniec tego użalania się, bo wiecie, że nie lubię marudzić.
Przejdę może do tematu, który porusza się przy każdym omawianiu jakiejś ksiażki, czyli do bohaterów. Jeśli chodzi o tych ze Żniwiarza, to nie mam im nic do zarzucenia. Uwielbiam zarówno Magdę jak i jej wujka Feliksa (podkreślam wujka żebyście nie myśleli, że taka zakochana w sobie para głównych bohaterów... ja tak myślałam, że wiecie ten Feliks to będzie taka wielka miłość tej Madzi i w ogóle, a potem zaczynam czytać i okazuje się, że to jej krewny). Właściwie to można powiedzieć, że jestem wręcz zakochana w ich relacji, w tym jak cały czas sobie dogryzają i jedno ciśnie drugiemu, ale tak naprawdę są kochającą się rodzinką.
W sumie to nie tylko główni bohaterowie (do których trzeba też zaliczyć takiego jednego Mateusza, ale nie będę się o nim rozpisywać) zasługują na uwagę, bo wydaje mi się, że Paulina Hendel nawet te postaci drugoplanowe świetnie wykreowała i choć jest ich tu sporo, to nawet jak nie poznamy ich po imieniu, to gdy przeczytamy opis zachowań (jest w ogóle coś takiego?), powinno być z górki.
No dobra. O bohaterach było zdecydowanie za długo, dlatego przejdźmy do tego, o czym mówią wszyscy odwołując się do tej serii - upiorny i swojski klimat!
Przez te wszystkie motywy duchów, ziół, nawich (taki rodzaj potwora), zjaw i innych temu podobnych, ta książka bywa straszna. I wierzcie mi jakkolwiek by to nie brzmiało, jest to duży plus! Możliwe, że przez te wszystkie opisy nadające ten klimat akcja książek nie zapierdziela jak rollercoaster, ale potrafi trzymać w napięciu. Ogólnie rzecz ujmując - same plusy!
Przy Czerwonym Słońcu też czasem miałam problem, żeby skupić się na fabule, ale tutaj akurat dlatego że czytałam go w formie PDF'a na telefonie wracając ze szkoły, albo na tablecie w domu. A ja mam tak, że bardzo ciężko czyta mi się elektronicznie, bo czuje się jakbym odczytywała wiadomości od psiapsióły, a nie intrygującą powieść.
Dobra, koniec tego użalania się, bo wiecie, że nie lubię marudzić.
Przejdę może do tematu, który porusza się przy każdym omawianiu jakiejś ksiażki, czyli do bohaterów. Jeśli chodzi o tych ze Żniwiarza, to nie mam im nic do zarzucenia. Uwielbiam zarówno Magdę jak i jej wujka Feliksa (podkreślam wujka żebyście nie myśleli, że taka zakochana w sobie para głównych bohaterów... ja tak myślałam, że wiecie ten Feliks to będzie taka wielka miłość tej Madzi i w ogóle, a potem zaczynam czytać i okazuje się, że to jej krewny). Właściwie to można powiedzieć, że jestem wręcz zakochana w ich relacji, w tym jak cały czas sobie dogryzają i jedno ciśnie drugiemu, ale tak naprawdę są kochającą się rodzinką.
W sumie to nie tylko główni bohaterowie (do których trzeba też zaliczyć takiego jednego Mateusza, ale nie będę się o nim rozpisywać) zasługują na uwagę, bo wydaje mi się, że Paulina Hendel nawet te postaci drugoplanowe świetnie wykreowała i choć jest ich tu sporo, to nawet jak nie poznamy ich po imieniu, to gdy przeczytamy opis zachowań (jest w ogóle coś takiego?), powinno być z górki.
No dobra. O bohaterach było zdecydowanie za długo, dlatego przejdźmy do tego, o czym mówią wszyscy odwołując się do tej serii - upiorny i swojski klimat!
Przez te wszystkie motywy duchów, ziół, nawich (taki rodzaj potwora), zjaw i innych temu podobnych, ta książka bywa straszna. I wierzcie mi jakkolwiek by to nie brzmiało, jest to duży plus! Możliwe, że przez te wszystkie opisy nadające ten klimat akcja książek nie zapierdziela jak rollercoaster, ale potrafi trzymać w napięciu. Ogólnie rzecz ujmując - same plusy!