Dzień ostatnich szans // Robyn Schneider

Dzień ostatnich szans // Robyn Schneider


   Miała to być recenzja przedpremierowa, ale oczywiście Bandzia ze swoim refleksem szachisty zauważyła dzisiaj, że premiera tej książki była już 4 dni temu...
   Mimo to zapraszam was do przeczytania paplaniny, która dziś (mam nadzieję) będzie krótka.

   Na początek, standardowo opis fabuły, żebyśmy wszyscy byli mniej-więcej w temacie:


F  A  B  U  Ł  A 

   Książka przedstawia historię Lane'a, który po tym jak dowiaduje się, że jest chory na groźną odmianę gruźlicy, zostaje wysłany do ośrodka zdrowotnego w górach. Musi przez to porzucić swoje dotychczasowe życie, ale nie zamierza rezygnować z marzeń o studiach, na które tak długo i ciężko pracował. 
  W ośrodku poznaje Sadie - szaloną dziewczynę, która wraz ze swoimi przyjaciółmi wydaje się być już przyzwyczajona do życia z chorobą.

  Znajomość z Sadie pomaga Lane'owi odnaleźć się w nowej sytuacji, ale gdy choroba się zaostrza, żadne z nich nie dopuszcza do siebie myśli, że każda chwila może być tą ostatnią.

.    .    .


  Jeżeli przesiadujecie dużo w tej internetowej książkosferze to pewnie nie raz w ostatnim czasie rzuciła wam się w oczy ta śliczna okładka.
Przy okazji mogliście też natrafić na wiele opinii na jej temat Dzień ostatnich szans, które często zawierały porównanie do poprzedniej powieści pani Schneider - Początek Wszystkiego. Ja tej pierwszej nie czytałam, więc w sumie nawet nie wiedziałam czego się spodziewać po DOS (będę pisać w skrócie, bo czemu nie?).

  Szczerze to nie wiem, czy potrafię tak od razu z góry powiedzieć czy ta książka mi się podobała, czy nie...

   Już na samym wstępie polubiłam Lane'a. Po kilku jego życiowych przemyśleniach, doszłam do wniosku, że mam z nim coś wspólnego. A co do Sadie, z początku myślałam, że będzie mnie irytować, ale i ona okazała się całkiem sympatyczna... choć chwilami wracałam do początkowych przekonań co do niej.
   Swoją drogą, w tej książce podobało mi się, że to chłopak był takim typem nerda, a dziewczyna - tą korzystającą z życia. Bo jak wiecie, w typowych romansach jest zazwyczaj na odwrót. (takie moje odczucie).

  Co do akcji, to wiadomo nie jest ona szczególnie trzymająca w napięciu, ale ze względu na to, że są tu opisane jakieś zwykłe codzienne sytuacje, a sama książka nie jest zbyt obszerna, nie jest to jakiś problem. (chociaż... w końcówce nastąpił niepodziewany zwrot akcji, który przez to, że był taki niespodziewany, to aż mi trochę do tej powieści nie pasował).

  Nie no, muszę się jakoś streścić, bo znowu się za bardzo rozpiszę.

  DOS to powieść, która choć jest pisana lekkim stylem, to zawiera wiele ważnych, życiowych przemyśleń.   Po zastanowieniu, dochodzę do wniosku, że ta książka mi się podoba, ale chyba zabrakło mi w niej takiego WOW! jak w Cudownym Chłopaku czy Goodbye Days Jeffa Zentera. Takiego czegoś, co sprawi, że nie będę się mogła doczekać momentu aż wrócę do tej historii ponownie.

   W największym skrócie: godna polecenia!

  Moja ocena: 🌟🌟🌟🌟✩

Pozdrawiam,
BANDZIA 💛


Za swój egzemplarz książki i współpracę bardzo dziękuję wydawnictwu Moondrive 💜 


Copyright © 2014 Eat, Pray and Read , Blogger