Filmy #2 // Earl i ja, i umierająca dziewczyna


Moja ocena 10/10

Z góry przepraszam za moje nieogarnięte pisanie, ale jestem świeżo po obejrzeniu tego filmu i nie wiem czy już doszłam do siebie ;)  

 Dziś skończyłam oglądać film, który podbił i jednocześnie zniszczył moje serce. I choć wiem, że ocena nie jest może adekwatna do moich początkowych przemyśleń o tym filmie, to wiem, że innej oceny nie mogłam dać. W ogóle to postanowiłam sobie, że nie będę pisać zbyt dużo recenzji filmów, ale ten przypadek był WYJĄTKOWY!
 Earl i ja, i umierająca dziewczyna to film, który został wyreżyserowany przez  Alfonso Gomez-Rejona, a swoją premierę miał 25 stycznia 2015 roku. Z tego co mi wiadomo nie był rozsławiony w Polsce, choć w Ameryce był totalnym hitem, i mówię tu zarówno o filmie, jak i o książce, której jest ekranizacją. 

~fabuła~

 Greg uważa, że nie warto mieć stałych przyjaciół i ogólnie ma kompleksy. Zadaje się z Earl'em, z którym łączy go praca. Razem kręcą amatorskie filmy. 
 Pewnego dnia Greg dowiaduje się od swojej matki, że jego koleżanka Rachel ma białaczkę. Kobieta w pewnym sensie zmusza chłopaka, aby spędził z dziewczyną trochę czasu.  Po czasie cała trójka staje się przyjaciółmi, mimo wielu trudności, które ich czekają ... 


  Zacznę od początku. 
  Pierwszą połowę filmu obejrzałam wczoraj. Musze przyznać, że pierwsze 30 min nie zbyt mnie zaciekawiło. Uważałam bohaterów za ... dziwacznych (w pewnym sensie). Potem jednak spojrzałam na to wszystko trochę inaczej i nawet nie wiecie z jakim żalem musiałam wyłączyć ten film w 55 minucie! 

 Dzisiejsze oglądanie go było po prostu koszmarem (w takim pozytywnym znaczeniu tego słowa)! Często się uśmiechałam, przyznam. Bardzo spodobała mi się postać Grega i nie wiem czemu, podobał mi się wątek jego edukacji. Chodzi o to jakie studia wybierze. Po prostu lubię takie wątki.  


Co do tego koszmaru ... zaczął się tak w 2/3 filmu, kiedy łzy robiły swoje. Nie jestem osobą, która często się wzrusza. Ostatnio tak płakałam czytając "Halt w niebezpieczeństwie", a na filmie to chyba ostatnio płakałam na "War Room. Siła modlitwy" (PS: Świetny film. Polecam!).
 Nie spodziewałam się płakać na takim filmie ... W sumie to dobrze, że oglądałam "Earl i ja ..." w kuchni, bo tam jest pełno chusteczek, choć i tak łzy wycierałam w sweter.


 Jak wspominałam początek nie był w moim typie. Wiec czemu 10/10? Po prostu nie mam serca dać innej oceny po tym jakie emocje wywołał we mnie ten film. 
 Wiec jeżeli Wy także nie będziecie przekonani czy warto obejrzeć ten film do końca to obejrzyjcie. Bo warto dla tej cudownej i koszmarnej jednocześnie, końcówki. 

 Wkrótce planuje kupić książkę, która jest dostępna jedynie z Moondrive Boxem. Oczywiście podzielę się z Wami wtedy także przemyśleniami na temat tej historii w pierwotnej wersji.

Pozdrawiam, 
Bandzia.book ;) 
która nadal dochodzi do siebie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Eat, Pray and Read , Blogger